2019-10-13 Przemsza

To był przepiękny, z letnią temperaturą, jesienny październikowy weekend, a ja nie mogłem go spędzić wyjazdowo  😥

Nie mogłem całego, ale  troszkę niedzieli już tak. Na krótką wycieczkę kajakową wystarczyło. Wybrałem Przemszę od „mojego” miejsca trzysta metrów za Trójkątem Trzech Cesarzy. Blisko domu, a w tym roku jeszcze nie płynąłem.  Start punktualnie o dziesiątej.

                                                                                         Wystartowałem

Przepiękna pogoda i temperatura około 12 st. C z tendencją wzrostową zmieniająca się praktycznie z każdą minutą.  Po niespełna trzech kilometrach dopływam do słynnego bystrza, które ostatnimi laty obnosiłem nie chcąc się mocno moczyć w czasie mocno ujemnych temperatur. Ostatnio pływałem w zimie. Myślałem że dzisiaj, skoro cieplutko może spłynę tak jak jeszcze kilka lat temu. Szum bystrza słyszalny już kilkaset metrów wcześniej , i (nie)”przejrzystość” wody tworzącej owe bystrze, zniechęciły mnie do przyjęcia na twarz tej mocno falującej wody. Ciągle pamiętam jak mokry bywałem po przepłynięciu tego miejsca we wcześniejszych latach. Obnoszę.

                                                                                                  Takie bystrze

Kolejne 4,5 kilometry spokojnej choć czasem przyspieszającej rzeki, dopływam do poszerzenia na którym od kilku lat napotykam poławiaczy robaków. Tak było i dzisiaj. Trzech poławiaczy na swoich dosyć prymitywnych, styropianowych tratwach zajmowało się swoim urobkiem.

                                                    Za mną jeden z trzech (nie chciałem robić im oficjalnie fotki)

Za mostkiem kolejowym rzeka się zwęża i przyspiesza, jest kilka bystrzy które nie zalewają kajaka tak jak to obniesione bystrze i powoli po trzech kilometrach dopływam do wodowskazu w jaworznickiej dzielnicy Jeleń.  Dzisiaj znane mi strony internetowe ukazujące aktualne stany wód, nie wskazują żadnych wyników, także nie wiem co wskazuje wodowskaz „Jeleń”  😕

                                                                                            Wodowskaz „Jeleń”

Półtora kilometra dalej i nade mną most autostradowy (A 4), a za nim pięć kilometrów szlaku prowadzącego wzdłuż wschodniego brzegu zbiornika Dziećkowice. Jego ogrodzenie czasem jest  widoczne, woda z pozycji Przemszy, nie.  Na osiemnastym kilometrze dzisiejszej wycieczki mijam kładkę nad Przemszą łączącą Chełm Śląski z Chełmkiem, za którą i pod którą znajdują się ostatnie przyspieszenia i falowania rzeki.

                                                                                    Kładka oznakowana  😛

Ostatnie sześć kilometrów to most na DK 780 (niespełna kilometr za kładką), i dalej po kolejnym kilometrze ostatnia przeszkoda- rura gazowa , przy dzisiejszym stanie wody zanurzona około cztery centymetry pod powierzchnią wody, więc nie najgorzej. Ostatnio wystawała prawie nad wodę. Rura zatrzymuję troszkę drzew i innych śmieci, ale nie stanowi to dzisiaj problemu.

                                                                                Rura z gazem ciut pod wodą

Teraz to już tylko dwie półtora kilometrowe proste, dwa zakręty i ostatnia kilometrowa prosta do zerowego kilometra Wisły. Nim się on ukazuje, widać już most kolejowy nad „Królową”. Po wpłynięciu na nią widać już dwa mosty. Kolejowy i niespełna trzysta metrów za nim położony drogowy. To pod nim kończę dzisiejszą wycieczkę.

                                                                                             Most mojej mety.

Mój transportowiec czekał już na mnie za wałem ścieżki rowerowej, pozostało tylko zapakować kajaczek na dach i wracać do domu. Termometr w aucie wskazuje 23 st. C. Nieźle jak na połowę października.  😎 .

Więcej o tym tutaj.