Jak co roku o tej (pobarbórkowej) porze wybrałem się po raz trzydziesty trzeci na trzydziesty piąty Barbórkowy Wyścig kajakowy po zalewie Rybnickim :-).
O dziewiątej trzydzieści zameldowaliśmy się z moim współzałogantem i jego żoną w rybnickim ośrodku Stodoły skąd za dwie godziny wystartujemy do wyścigu na dziewięciokilometrowym dystansie. Tutaj spokój i cisza. Czyżbyśmy coś pomylili? Miejsce czy datę? Nie. Tu w tym roku po prostu zjawiła się tylko nieliczna grupa fanatyków kajakarstwa dosyć chłodnego ;-).
Cicho wszędzie, głucho wszędzie 😉
Po chwili dojrzeliśmy komandora Jana Ś. tak więc niczego nie pomyliliśmy. Idziemy się zweryfikować, odebrać pakiety i pamiątki startowe i spokojnie możemy czekać na otwarcie spływu. Pojawiają się inni startujący, ale nie będzie to chyba rekord frekfencji. Spotykamy też Krzyśka Ch. z Aqua Active, który ma dla nas kajak na którym będziemy dzisiaj walczyć.
Któryś z niebieskich będzie nasz.
Po jedenastej następuje otwarcie spływu a już kwadrans później jesteśmy na wodzie i startujemy. Najpierw jedynki, a chwilę później dwójki. W sumie około dwadzieścia osad.
Wystartowaliśmy
Po niespełna godzince jesteśmy ponownie na brzegu z którego wystartowaliśmy. Przed nami osada niedoścignionych maratończyków, kanadyjkarze, którzy w tym roku załapali się na odrębną, swoją kategorię no i jeszcze jedna dwójka której załoga odpaliła swoje turbo, mijając nas bez pytania ani słówka sorry, na ostatnim kilometrze przed metą :-(. Trudno. Najniższy stopień pudła jednak udało się zdobyć, więc nieźle. Cieszę się.
Już na mecie
Szybka przebiórka w suche ciuchy i jedziemy na sąsiednią przystań – do Aktywnych, nad Rudę u których będziemy mogli się posilić i doczekać zakończenia, na którym wyróżnione zostaną najlepsze osady i kluby. Najwytrwalsi zostają jeszcze na przyogniskową biesiadę, ale my żegnamy się i wracamy do swoich obowiązków domowych.
Troszkę torebeczek do rozdania 🙂
No i do zobaczenia za rok (mam nadzieję).
Kilka fotek więcej zobaczyć można tutaj.