2022-10-08-09 Liswarta-Warta (831)

Już troszkę się stęskniłem za szlakiem Liswarty z Wartą, nadszedł moment przypomnienia sobie go na powitanie jesieni 🙂

Plan był taki, by pojechać na spływ za tydzień, ale bardzo optymistyczne prognozy pogody sprawiły , ze jedziemy tylko z Piotrkiem właśnie teraz. Przed dziesiątą jesteśmy pod mostem Zawady-Popów nad Liswartą, gdzie spotykamy znajomych z Neptuna. Wiedziałem że organizują Darkówkę, ale nie wiedziałem, że ja dam radę wyjechać w tym tygodniu :-(. Szybkie powitanie, i jeszcze szybsze pożegnanie.

             Tomasz Tomasz szykuje sobie dmuchańca do wędrówki

Startuję o dziesiątej a nad głową huk latających gdzieś tuż nad chmurami  wojskowych myśliwców z Łaska. Samolotów nie widzę, ale hałas jest tak duży, że aż czuję drżenie wiosła trzymanego w dłoniach. Odpływam zatem szybciej niż te samoloty, by pokontemplować naturalne odgłosy natury ;-). Tak się składa, że ostatnio tutaj pływałem trzy lata temu i dziś od razu rzuca mi się w oczy oznakowanie szlaku z opisem mijanych ważniejszych miejsc. Fajnie.

   Można się dowiedzieć który to kilometr rzeki i ile do następnego miejsca

Po minięciu prywatnych przystani kajakowych moim następnym rozpoznawalnym punktem jest potężny most kolejowy za którym natrafiam na jabłonkę z której bez wysiadania z kajaka mogę sobie zerwać soczysty owoc :-).

                                                          Duży most

                                                  Smaczne jabłuszka

Dalej spore bystrze którego już nie pamiętałem, a po spłynięciu którego mój słabo pasowny do tego kajaka fartuch, całkowicie napełnił się wodą.

                      Taka sytuacja i mokry tyłek aż do mety 🙁

Piękne słonko nad głową i temperatura jak na październik całkiem spoko więc płynie się przyjemnie, aż w pewnej chwili zauważam na drzewie zamotaną żyłkę na której końcu zahaczony jest nietoperz. I to nie sztuczny a prawdziwy.

                                                     Taka przynęta …(?)

Chwilkę po tym mało przyjemnym widoczkiem, natrafiam na widoczek przyjemny, aż apetyczny. To krzak z mnóstwem czerwonych owoców przypominających porzeczki . Nie wiem co to 🙁

                                                         Taki krzaczek

Jeszcze kilka kilometrów i kilka informacyjnych tablic, dzięki którym dokładnie wiem gdzie uchodzi do Liswarty Biała Oksza, Kocinka i gdzie jest granica pomiędzy województwami śląskim i łódzkim. Przepływam pod mostem w Kulach i obok miejscowego wodowskazu wskazującego dziś 113 cm. Dziesięć minut później jestem już na Warcie o czym także informuje mnie nowy znak 🙂

                    Znak o ujściu Liswarty do Warty 640,4 km. do Odry

Nad Wartą zabudowania w których dziś impreza spotkanych na starcie „Neptunów”. To tutaj mieszkają na swoim wyjeździe. Ja jeszcze mam do spłynięcia ponad dwadzieścia kilometrów, więc płynę. Po pół godzinie na lewym brzegu przystań z plażą w Wąsoszu Górnym z nowym budyneczkiem „Food Truck” w którym zapewne w sezonie można coś przekąsić i wypić. Październik to już (chyba) po sezonie, więc wszystko pozamykane.

                                                        Wąsosz Górny

Na Warcie szeroko ale nie aż tak płytko jak trzy lata wcześniej, płynie się przyjemnie i lekko. Po niespełna godzinie jestem pod kładką w Lelitach, gdzie spotykam Piotrka. Wzajemne fotki i płynę jeszcze w drugą odnogę, tą bliżej młyna do której teoretycznie nie powinno się wpływać z nurtem (znak zakazu).

                                            Kładka w Lelitach

                                       A tędy płynąć zabronione 🙂

Kwadrans później przepływam pod stalowym mostem kolejowym pod którym również dostrzegam jakieś zmiany. Wyrównany teren, maszyny budowlane, coś się dzieje.

                                           Łyso pod kolejowym

Jeszcze pół godzinki i przenoska na jazie w Działoszynie. Oznakowanie mówi o przenoszeniu po lewej, czyli tu gdzie ja zawsze przenosiłem. Teren obok jazu i za nim aż do mostu przekształcony na przystań, miejsce biwakowe, plac zabaw dla dzieci, przebieralnie, miejsca na ogniska. Sporo wszystkiego i sporo ubyło tu drzew :-(.

                                       Przed jazem w Działoszynie

Obniosłem i popłynąłem dalej- do Lisowic. Tam w wąską odnogę która podczas poprzedniej wycieczki była mocno zarośnięta, dziś spoko, czysto. Bez wysiłku dopływam do naszego stałego miejsca biwakowego. Piotrek też właśnie dojechał, także możemy się powoli zadomawiać ;-).

                                                           Na mecie

Dalsza część wieczoru prawie tradycyjna, ognisko coś na ząb i na humor, ale dodatkowo dziś mecz siatkówki mistrzostw świata. Nasze panie grają z niemiecką drużyną. Pięć setów- zwycięstwo Polski i na zdrowie 🙂

                               Kiełbaska, okulary i mecz na malutkim ekranie 🙂

No i jak zwykle, szybka nocka, nawet nie aż taka zimna i poranek, nieco ponury i brzydki. Pochmurno i chłodno, ale tym odcinkiem nie płynąłem jeszcze dawniej. Sześć lat temu tylko do Przywozu, a pełen odcinek do Krzeczowa aż dwanaście lat temu :-(. Dlatego nie pamiętam każdego zakrętu 🙂

                                                      Na Warcie

Dzień zaczyna się robić coraz ładniejszy, słonecznie i ciepło. Za bystrzem na zakręcie w Załęczu Wielkim spotykam samotnego kajakarza na dwójce, ale oprócz wymienionego „dzień dobry” nie mamy ochoty na konwersację.

                                                     Taki kajakarz

Płynę dalej aż w pewnym momencie dostrzegam na brzegu sporo grzybków. Wychodzę z myślą o grzybobraniu. Nie jestem jednak pewien jadalności tych okazów, bo jak wiadomo wszystkie grzyby jadalne są, tylko niektóre jeden raz i nie mam w co zebrać więc rezygnuję 🙁

                                          Podobno nie trujaki (?)

Po czterech i pół godzinie od startu dopływam do przenoski w Kamionie. Pokonuję ją dość sprawnie a stąd już tylko pół godziny i wreszcie po latach znowu na mecie w Krzeczowie. Tu szybkie  pakowanko i odjazd do domu. Weekend udany 🙂

                                      Na mecie w Krzeczowie

Więcej zdjęć do zobaczenia tutaj.