2022-07-23 Wisła…i dalej (826) (Zaktualizowany wpis :-)

I ruszyłem.  O dziewiątej rano z Torunia na nową,  tygodniową przygodę.

Dzień 1

Nie najlepszy.  Chyba to kwestia słabej kondycji. Nie mogłem wejść na obroty a jeszcze zaczął padać deszcz. Fordon osiągnąłem dopiero o 15tej. Na 805 kilometrze, o 18,30 poddałem się przepływając ledwo 69 km. Po pierwszym etapie całe ubranko mokre.  Słabo

Ale choć zachód się pokazał:-)

Dzień 2

Choć słabo spałem bo zimno ( nad ranem 17 st.C), a od piątej rano pojawili się w bliskim sąsiedztwie moczokije nie zważający na śpiącego kajakarza. O 8,15 ruszyłem dopływając po 11 godzinach do kilometra 900. Czyli 95 km. O przygodach napiszę po powrocie bo teraz pora lulu 😀

                 Dziś taki biwak

Dzień 3

Zaczął się fajnie bo o 8 rano wiaterkiem w plecy. I tak aż do śluzy Gdańska Głowa.  Za nią 3 km. ok a kolejne 22 km Szkarpawy,  11 Nogatu i 6 Kanału Jagieonskiego z większym bądź mniejszym wiatrem twarzowym.  Nie wiem jak on wiał 😞. Meta w Elblągu,  jutro pochylnie.  Za mną około. 78 km.

                   Na trasie

 

Dzień 4

Zacząłem go sporo przed ósmą i w deszczu. I tak było aż do pochylni. Na 1 Całuny wpłynąłem przy czerwonym świetle nie chcąc by wagonik jechał pusty na górę.  Może dzięki temu chyba najszybciej w historii pokonałem te 10 km.

       Tak się woziłem pięć razy 😀

Mijałem też najwięcej statków wycieczkowych jadąc wspólnie razem z Cyraneczką na ostatnim wagoniku 😀.  Ostatecznie śpię w połowie długości jeziora Ruda Woda z nadzieją że jutro dopłynę już do Drwęcy. Za mną ponad 50 km.

                   Nad Rudą Wodą

Dzień 5

Słonko wywołało mnie z namiotu I ruszyłem po ósmej. Przez jeziorka do śluzy Miłomłyn.  Tam zakupy i dalej.

Pamiętam jak ten dąb przy śluzie był mniejszy ode mnie.

Dalej była śluza Zielona i jezioro Drwęckie z twarzowym wiatrem i zarośniętą swą środkową częścią.  Przed piętnasta Drwęca a dwadzieścia minut później jaz pod mostem kolejowym w Samborowie.  Udało się pokonać przedzkodę. Rzeka momentami porośnięta wodną roślinnością więc do 19tej zeszło mi dopłynięcie do tradycyjnego biwaku za ujściem Iławki.  Dziś nie jestem tu sam. Jest trójka Niemców którzy chyba tu zaczną przygodę.  Nie wiem bo chcieli rozmawiać po niemiecku bądź angielsku a ja im powiedziałem że w Polsce mówimy po Polsku. I teraz ja idę lulu, a oni oglądają jakiś mecz na telefonie 😀

                 Takie sąsiedztwo

Dzień 6

Wypłynąłem kwadrans przed 8. Niemcy jeszcze w namiocie choć wcześniej było ich słychać.  Poranne słonko zniknęło za chmurami więc się nie obijam. Mijam Nowe Miasto,  Kurzętnik z  wieżą widokową której jeszcze nie widziałem

 

                     Taka konstrukcja

W coraz lepszej pogodzie przed 18,30 dopływam do przystani w Brodnicy. Akurat dopłynęli ludzie na dość zabytkowych kajakach.  Składany Jantar i stary szklak.

Plynęli oni od Madryt ale nie wiem gdzie. Na przystani jest też ekipa młodych zajmującą 8 namiotów którzy szykują się do ogniska.  Zaryzykuję i zostanę. Za mną dziś 75 km. Ogólnie minąłem jednego gościa płynącego od Iławki i grupę 12 kajaków nie wiadomo skąd i dokąd płynących.

Dzień 7

Jednak nie dali pospać.  Ogień i wycie do północy. Wstałem o 7.30 i szybko się zebrałem wypływając 8 po 8. Jednak mimo wszystko dobrze że zostałem, bo najbliższe miejsce w którym mógłbym wytaszczyć kajak oddalone było o blisko 2 godziny wiosłowania.  Chwilę dalej ujście Rypienicy które postanawiam spenetrować.  W zamiarze 4 km. Do zabytkowego mostu kolejowego,  warunki pozwoliły na 1 km.

                  Wpływ Rypienicy

Wracam na Drwęcę i macham bez wysiadania aż do łączki przed mostem łączącym Młyńce- pierwszy z drugim czyli do Wisły około 18 km. No to chyba dam radę jutro skończyć a już za mną prawie 500 km 😀.

Taki dziś biwaczek

Dzień 8

Start o 7.30 po 12 km przenoska w Lubiczu, po 850 metrach kolejna i już na spokojnie do Wisły. Po wpłynięciu na nią widok 6 kajaków.  Doganiam i dowiaduje się że płyną z Pojezierza Brodnickiego i kończą dziś.  To tak jak ja. Kończę w miejscu rozpoczęcia a tutaj niebo pokryte latawcami.

                              😀

Tegoroczna wyprawa pokazała 526 km. Wracam bo alerty RCB straszą załamką pogody.

A obszerniejsza relacja niebawem, a właściwie to już tutaj. 🙂 Zapraszam.