2018-04-28 Kamieniczanka – Warta

Po raz pierwszy od dawna nie będę miał majówki 🙁 . Nie dostałem urlopu a tu taka piękna pogoda :-(. Żal.

Będzie zatem majówka szarpana lub okazyjna ;-). Tak jak dzisiaj. Okazją okazał się wyjazd żony z koleżankami do Huty Starej A na dreptanie z kijkami. Postanowiłem pojechać z nimi , wysadzając się po drodze nad Kamieniczanką, i popływać ile się da, w czasie ich spacerowania. Według obliczeń z map google miałem niespełna 5 km. do Warty 🙂

                                                                           Widok z mostu startowego

Wiem że pod koniec grudnia grupka hardcorowców płynęła tą rzeczkę zaczynając wyżej niż ja dzisiaj, ale wtedy mieli dobre trzydzieści cm. więcej wody. Ja mam płytko :-(.  5 km. dam radę, pomyślałem i zacząłem płynąć. Łatwo nie było bo i płytko i momentami dosyć „drzewnie” , ale powoli do przodu.

                                                                                       Różne takie i owakie 😉

Coś długo mi się płynęło te pięć kilometrów, ale po blisko trzech godzinach, po telefonie od żony, która już zakończyła swoje łazikowanie, zobaczyłem że za mną „już” 7 i pół kilometra, a po kolejnych stu metrach obnosząc zbyt nisko nad wodą biegnącą rurę gazową, dojrzałem upragnioną Wartę. Ta niosła więcej wody mimo niskich stanów na wszystkich wodowskazach od pierwszego w Kręciwilku, aż po Śrem :-(.

                                                                       Wpływam Kamieniczanką do Warty

Od razu zwiększyła się moja szybkość mimo kilku trudniejszych miejsc. Trochę drzew, stary młyn i mosty pod którymi szorowałem dnem kajaka po kamieniach, ale mimo to czułem że płynę.

                                                                          Różne uciążliwości na trasie Warty

Tak było przez dziesięć kilometrów, później Warta wyprostowała się i poszerzyła, co spowodowało że zrobiła się płytka. Przez ostatnie blisko trzy kilometry musiałem szukać wody płynąc od brzegu do brzegu. Na szczęście dosyć szybko ukazał mi się most na DK 46 a na nim moje dzisiejsze współtowarzyszki samochodowej podróży. Fajnie.

                                                                                                  Fajny widok 🙂

Spędziłem na wodzie pięć godzin przepływając nieco ponad 20 km. , w tym ponad 7,5 km. na nowej, jeszcze nie pływanej wodzie. Gdyby było tak z dwadzieścia cm. wody więcej to Kamieniczankę być może uznał bym za wartą powtórzenia, a tak póki co uznaję ją za rzeczkę na jeden raz :-). Wartą tutaj już raz płynąłem tylko baaaardzo dawno i na moim zabytkowym szklaku ;-), dlatego zapamiętałem że jest to ciężki odcinek. Obecnie poza kilkoma miejscami i na Prijonie, nie wydała mi się aż taka trudna. Zobaczymy jak będzie dalej, bo mam zamiar (kiedyś) kontynuować tą traskę.

 

Więcej z tego pływania do zobaczenia tutaj.