2017-12-16-17 Pilica

Ostatni weekend przed świętami, więc zakupy, sprzątanie i inne okolicznościowe obyczaje więc cóż , ja też postanowiłem przewietrzyć i opłukać mój wyprawowy kajak 🙂

Moja nieodzowna pomoc logistyczna (Piotrek) też wyraził chęć przewietrzenia, tak więc w sobotni poranek ruszyliśmy na start po Pilicy do Maluszyna 🙂 Rzeka nieźle „zapyla” będzie się łatwo płynęło 🙂

                                                                 Na początku chciałem pod prąd 😉

Tak do końca łatwo nie było, bo dzięki wysokiemu poziomowi wody (269 cm. w Przedborzu), czasami nie wyrabiałem się na ostrych zakrętach, potrzebna była kontra, ale w ogólnym bilansie jakoś to szło- szybko szło :-). Spieszyłem się, bo chmury nad głową nie zapowiadały niczego dobrego 🙁

                                                                            Szaro ponuro, ale do przodu 🙂

Moje obawy przed „darem chmur” okazały się jednak na wyrost, bo na szczęście nic z nich nie opadło, a ja po czterech godzinkach na wodzie ujrzałem wieżę kościoła w Przedborzu. Piotrka jeszcze nie było, zwolniłem zatem by zdążył dojechać z kiełbaską i ogniem nad Przedborską plażę.

                                                                                       Meta już blisko 🙂

Gdy już wiedziałem , że się nie przegapimy ruszyłem ponownie by za trzema zakrętami zobaczyć Piotrka uwijającego się przy składaniu ogniska z mokrych gałązek. Sukces, powoli ogień zaczął przypominać ognisko. Ja się przy nim grzałem, a Piotrek grzał dla nas kiełbaski. To było najkrótsze nasze ognisko w tym roku, bo już po zjedzeniu kiełbasek wygasło, a my ruszyliśmy do pobliskiego schroniska młodzieżowego, gdzie zarezerwowany mieliśmy pokoik na noc.

                                                                                                          🙂

Po zakwaterowaniu i ogrzaniu się dzięki gorącemu kaloryferowi i pewnemu napojowi truskawkowemu, ruszyliśmy na wieczorny spacer po najciekawszych okolicach Przedborza podzielonych rzeką Pilicą.

                  Najładniej prezentował się budynek po prawej stronie rzeki widziany od strony parku miejskiego.

Potem już tylko proza i tradycja czyli krótka nocka i trudne wstawanie z ciepłego łóżeczka, szczególnie że za oknem biało. Trzeba się jednak przemóc, bo nie przyjechało się tutaj wylegiwać , tylko wiosłować. Po dziesiątej woduję się w miejscu wczorajszej mety. Śnieg już zniknął, a nad głową pojawia się coraz więcej błękitnego nieba 🙂

                                                                              Niedzielny odpływ 😉

Rzeka wciąż niesie dosyć szybko, bo choć tendencja jest spadkowa, to od wczoraj ubył ledwo centymetr wody. Aura, czyli coraz odważniej pokazujące się zza chmur słonko, sprawia że płynie się dosyć przyjemnie. Mijam widoki, które pamiętam z zeszłorocznego pływania tą trasą, a jeszcze bardziej ze spływu „Pilica Zachwyca”, na którym byliśmy dwa lata wcześniej , a na którym to etapie zorganizowano konkurencję płynięcia na orientację.

                                                                            Jeden z Pilickich nadrzecznych biwaczków.

Dzisiejsze płynięcie mija mi dość szybko, bo już po dwóch godzinkach z minutami dostrzegam transportowca , czyli będzie trzeba kończyć. Za mną 22 km., a ogólnie sześćdziesiąt. Weekend udany , kajak obmyty i przewietrzony 🙂

                                                                               Przy mecie w Placówce

A więcej fotek z tego weekendu do zobaczenia tutaj.