2017-08-11-19 Wisła wciągła ;-)

 

Rok 2017  został mianowany rokiem rzeki Wisły, a przydrożne plakaty coraz częściej mi o tym przypominały i choć wprawdzie miałem już ją przepłyniętą od gór aż do morza, a  na niektórych odcinkach nawet po kilka, kilkanaście razy to postanowiłem dać się jej wciągnąć i przepłynąć tyle ile dam radę w ciągu dziewięciu dni.

Tym razem nie miało to być płynięcie „na czas”, ale przez pierwsze cztery dni takie było ponieważ moim celem było dopłynięcie do Warszawy na paradę wojskową z okazji Święta Wojska Polskiego 15 sierpnia. I tak 11 sierpnia przed jedenastą startuję tuż za stopniem wodnym śluzy Przewóz w Brzegach (kilometr 92,6) , i tym razem nie jestem sam. Obok mnie na dwójce , towarzyszy mi córka z narzeczonym.

                                                                                                  Miejsce startu

Moi współstartujący towarzysze, nie mieli jednak sprecyzowanych planów co do mety, dlatego wspólnie popłynęliśmy jedynie do bystrza w granicach Nowego Brzeska, tuż za ujściem Rudnika (119,3). Za bystrzem pożegnaliśmy się i ja odpłynąłem swoim tempem w stronę Stolicy, a młodzież pozostała sam na sam z rzeką i sobą.

Zacząłem rozmyślać o tym, iluż to ludków przepłynęło w tym roku tak zwaną „całą Wisłę”, ilu przepłynęło ją w czasie całego jej „życia” i tym samym nasunęło mi się także pytanie ilu z nich wpłynęło na „Królową” którymś z jej licznych dopływów? Postanowiłem wypatrywać takowe i przypomnieć sobie kiedy i którymi ja w nią wpłynąłem. Start w Brzegach to płynięcie po wodach między innymi Pszczynki (ostatnie moje wpłynięcie w 2015 r.) ; Gostyni (2014); Przemszy (2017) ; Soły (2002); Skawy (2017); Skawinki (2017) i Dłubni (2006), a dalej mogę już wypatrywać kolejnych znanych mi dopływów. W dniu startu minąłem Rabę (2012)

                                                                                                  ujście Raby 2017

Szreniawę (w 2006) i Uszwicę (2009)

                                                                              ujście Szreniawy 2017

                                                                             Ujście Uszwicy 2017

Minąłem jeszcze Nidzicę (2009), ale dziś przegapioną 🙁 , i zamieszkałem niespełna trzy kilometry przed ujściem Dunajca.  Za mną 67 km. (według Endomondo)

Drugi dzień na wodzie zacząłem kwadrans przed ósmą, by po dwudziestu minutach minąć wspomniany wcześniej Dunajec, którym ostatnio do Wisły wpłynąłem w 2013 roku

                                                                                    ujście Dunajca 2017

Kolejne sto minut i kolejna rzeczka którą do Wisły wpłynąłem m.innymi w 2014 roku. To Nida.

                                                                                          ujście Nidy 2017

Do kolejnego znanego mi dopływu płynąłem cztery godziny, to była rzeczka Breń spłynięta w roku 1999.

                                                                                Breń wpływająca w roku 2017

Niecałe 90 minut i z lewej wpływa do Wisły Czarna Staszowska na której rozpocząłem wędrówkę m.innymi Wisłą w 2011 roku

                                                                                         ujście Czarnej 2017

Od tego momentu na horyzoncie coraz bardziej widoczny jest nowy most za którym znajdują się budynki połanieckiej elektrowni. W tym roku jaz spiętrzał wodę na dosyć wysokim poziomie i przenoszenie kajaka było nieuniknione. Pół godzinki za przenoską do „Królowej” wpływa Wisłoka (1992)

                                                                                           ujście Wisłoki 2017

I to był ostatni na dziś znany mi dopływ którymś kiedyś wpłynąłem do Wisły, tego dnia przepłynąłem według Endomondo 105,7 km. tak więc delikatnie nadrobiłem pierwszodniowe opóźnienie, choć według kilometrażu szlaku rzeki, za mną równa stówka z noclegiem pod tablicą „258” , trzy kilometry za Tarnobrzegiem.

Dzisiejszego dnia po starcie, który nastąpił godzinkę wcześniej niż dzień wcześniej, po równych dziesięciu kilometrach po lewej wpłynęła do Wisły Koprzywianka spłynięta w 2006 roku.

                                                                                            Koprzywianka 2017

Wpada ona do Wisły praktycznie w granicach Sandomierza, po minięciu którego już po trzech kilometrach z prawej do Wisły uchodzi Trześniówka spłynięta w 2014 roku, a po kolejnych dwóch Łęg którym płynąłem w roku 1999.

                                                                                       ujście Trześniówki 2017

                                                                                          ujście Łęgu 2017

Niecałe sześć kilometrów i Wisłę zasila jeden z większych jej dopływów- San, którym ja tutaj wpłynąłem w 1991 roku.                                                                                                      San 2017

Dwa i pół kilometra dalej, po lewej wpływa do Wisły Opatówka- tą próbowałem dopłynąć do „Królowej” w 2015 roku, ale niska woda i stan zawalenia rzeki drzewami, gdzie podczas pięciu godzin przesunąłem się o zaledwie dziewięć kilometrów, nie pozwoliła mi na wpłynięcie na Wisłę. Poddałem się, ale jeszcze kiedyś spróbuję. 15 kilometrów dalej z prawej wpływa Sanna, której ujścia nie wychwyciłem, a wpłynąłem nią w 1995 roku. Po kolejnych 24 km. nie byłem w stanie wychwycić kolejnego dopływu-Wyżnicy, która w Józefowie nad Wisłą wpływa do wiślanej prawej odnogi. Byłem tu w roku 2001. Jeszcze pięć kilometrów i po lewej znów nie dojrzane ujście Kamiennej ładnej rzeczki przepłyniętej w 1995 roku.  Następne 18 kilometrów i po lewej wpada Iłżanka (rok 2000), tą pamiętam bo przy jej ujściu nocowaliśmy 🙂

                                                                                           ujście Iłżanki 2017

Płynąc dalej, opływam Krowią Wyspę jej lewą stroną, ponieważ prawa jest prawie całkiem zaschnięta a to do niej wpływa Chodelka, którą ja przypłynąłem w 2001 roku.

                                  Na prawo od widocznego traktora, mocno wyschnięta prawa odnoga Wisły.

Dalsza trasa typowo widokowa, bo to zamek w Janowcu, wiatrak w Mięćmierzu, Kazimierz nad Wisłą, którego nigdy nie mijałem o tej porze (prawie zachodzącego słońca), i dopływ którym nie płynąłem a który przy ujściu pasuje do swojej nazwy czyli…

                                                                                         … ujście Bystrej 🙂

Trzy kilometry dalej kończę dzisiejsze płynięcie przepływając (według Endomondo 111,62 km.)

Czwarty dzień na wodzie, schodzę o 5,45 bo przede mną jeszcze 140 kilometrów do miejsca w którym bezpiecznie mogę pozostawić kajak, by udać się na paradę. Będzie ciężko, choć dzień zapowiada się ładnie. Już po pięciu kilometrach w blasku wschodzącego słońca mijam Puławy, a 17 kilometrów dalej ujście Wieprza (1996)

                                                                                  ujście Wieprza 2017

Po czterdziestu kilometrach w czasie których omijam larseny grodzące większość koryta rzeki obok elektrowni Kozienice, dopływam do ujścia Radomki spłyniętej w 2000 roku, a po kolejnych dziewiętnastu, po raz kolejny nie rozpoznane spłynięte w roku 2011 ujście Wilgi. Sześć kilometrów dalej znowu znaczący dopływ- Pilica (2015).

                                                                                          ujście Pilicy 2017

Kończę dziś na 478 kilometrze – dwa kilometry za mostem drogowym Góry Kalwarii,który mijam w blasku zachodzącego słońca. Za mną dziś prawie 112 km. (Endomondo na chwile przestało liczyć i rysować kilometry 🙁 ) . Do warszawskiej mety pozostało 28 km. Jest duża szansa na dopłynięcie, muszę jedynie wstać tak jak i dzisiaj , o piątej rano…

Udało mi się zejść na wodę o szóstej rano, pięknie zapowiadający się dzień,po dwunastu kilometrach mijam nie zauważone ujście Swidra (1988), a po kolejnych czterech ujście Jeziorki (2015).

                                                                                          ujście Jeziorki 2017

Przed godziną dziesiątą melduję się na przystani portowej WKW, gdzie umówiony jestem na pozostawienie kajaka. Zdążyłem. Ruszam w miasto, najpierw autobusem, dalej miejskim rowerkiem i tuż przed południem, pośród tysięcy widzów znajduję najdogodniejsze dla mnie miejsce, z którego poobserwuję dzisiejszą paradę wojskową.

                                                                                    przed paradowaniem

                                           parada wojsk lotniczych (mojej formacji w której służyłem 🙂 )

Było ciekawie, ale trzeba ruszać w stronę kajaka, by nie nocować w Stolicy. Na przystań docieram tą samą drogą jaką dotarłem na paradę, i tuż przed piętnastą płynę w stronę Stadionu Narodowego. Blisko dwie godziny zajmuje mi przepłynięcie wzdłuż miasta, aż po połączenie z Kanałem Żerańskim (14 km.), którym na Wisłę wpłynąłem w 1992 roku.

                                                                                wejście w Kanał Żerański

Odpływam jak najdalej od Warszawy i rozbijam namiot na dużej piaszczystej łasze osiem kilometrów przed ujściem Narwi. Niby mój wyścig z czasem już się skończył, ale pojawiły się nowe pomysły: a to nocleg gdzieś na początku Zalewu Włocławskiego, by następnego dnia zanocować na zaprzyjaźnionym kilometrze 710, a to dopłynięcie jak najdalej, by moi towarzysze następnego tygodnia, nie musieli ze mną zbyt dużo jeździć autem. Dziś za mną 66 km.

Tak więc skoro teoretycznie czas mnie już nie goni, kolejny dzień na wodzie rozpoczynam tuż przed ósmą, by po godzince wiosłowania minąć spichlerz stojący w widłach Narwi i Wisły a tym samym ujście Narwi którą do Wisły wpłynąłem w 2008 roku.

                        ujście Narwi, spichlerz (tutaj) po prawej , i Twierdza Modlin (tutaj) po lewej stronie fotki.

Po dwudziestu dziewięciu kolejnych kilometrach robię krótką przerwę zakupową w Czerwińsku nad Wisłą a dziesieć kilometrów dalej, po minięciu mostu w Wyszogrodzie robię fotkę ujściu Bzury spłyniętej w roku 2002.

                                                          most nad Bzurą, przed jej ujściem (obecnie)

Dalsze płynięcie pośród mnóstwa wysp i wysepek, przy ładnej słonecznej pogodzie, która nagle przed osiemnastą nagle się zmienia, zaczyna wiać, Wisła się wzburza i nie bardzo pozwala mi wpłynąć do Płocka. Od strony Włocławka przemieszcza się w moją stronę mocno czarna chmura, a fale przelewają mi się przez pokład kajaka. Kończę kawałeczek za miejskim molem w miejscu zapamiętanym z poprzedniego płynięcia tej trasy. Za mną prawie 92 km.

Pojawiła się nadzieja na realizację planu pt.”710″ 😉 , muszę tylko wypłynąć o siódmej, wykorzystując prawie bezwietrzną aurę, mając nadzieję na zdążenie na śluzowanie we Włocławku o godzinie czternastej. Zatokę ujściową Skrwy Północnej (spłyniętej w 2002 roku) w Murzynowie…

                                                 nad zatoką w Murzynowie marina urosła do sporych rozmiarów

…mijam z daleka po 105 minutach wiosłowania i cały czas z zachmurzonym niebem nad głową, lecz bez wiatru dopływam po kolejnych 250 minutach do śluzy Włocławek. Mam czas na podładowanie baterii i spacer po koronie zapory, a  o 14,40 otwierają się dla mnie wrota bym mógł dopłynąć do zaplanowanej na dzisiaj mety. Po niespełna sześciu kilometrach tuż przed włocławską mariną, mijam Zgłowiączkę spłyniętą w 2005 roku.

                                                                                          ujście Zgłowiączki 2017

I teraz już na spokojnie, przy dobrych warunkach pogodowych wiedziałem już że zanocuję dziś tam gdzie chciałem. Minąłem jeszcze Naprzeciw Nieszawy ujście rzeki Mień – ta to mi ciąży, jako ciek jeszcze nie przepłynięty, a na który jakoś nie mogę się zebrać… Metę na „710” osiągam o godzinie dziewiętnastej przepływając prawie 81 km.

Zostały mi dwa dni spotkania z Wisłą, dzisiejszy pochmurny, zaczynam płynięcie po 7,30 ,a po dwudziestu kilometrach mijam ujście Drwęcy (ostatnio w 2016)

                                                                                        ujście Drwęcy 2017

Dalsze płynięcie obok Torunia i Puszczy Bydgoskiej doprowadza mnie po blisko 43 km. do pierwszego ujścia Brdy, które spenetrowałem w 2009, a już kilometr dalej, ujście Brdy skanalizowanej, które w obie strony przepłynąłem w roku ubiegłym.

                                                                                pierwsze ujście Brdy 2017

                                                                           ujście Brdy skanalizowanej 2017

Dziś już nie minę żadnego dopływu, kończę zatem na wysokości Chełmna naprzeciw tablicy 805, a Endomondo pokazuje, że za mną dzisiaj 105 km.

Ostatniego dnia wypływam ciut przed siódmą trzydzieści, i po dziewięciu kilometrach mijam, prawie nie zauważoną z powodu zarośnięcia Wdę .

                                                                         ujście  Wdy w bieżącym roku

Tą wprawdzie do Wisły nie wpłynąłem, ale od Wisły raz do Świecia, a raz do Tlenia – popłynąłem pod prąd (ostatnio w 2009 r.). Trzydzieści kilometrów dalej , po minięciu Grudziądza i flisackiej tratwy płynącej od Ulanowa już ponad miesiąc przepływam obok ujścia Osy „zdobytej” w 2005 roku.

                                                                                       ujście Osy 2017

                                                                           Spotkałem na Wiśle kilka flisów

Dziesięć kilometrów dalej, na wysokości miejscowości Nowe, po lewej wpływa kolejna brakująca mi rzeczka – Mątawa i również po lewej, po kolejnych 25 km. na wysokości Gniewa wpływa Wierzyca – ukończona w roku 2002.

                                                                                           ujście Wierzycy 2017

Jedenaście kilometrów dalej odpływa wschodnie ramię ujściowe Wisły zwane Nogatem do którego po kilkudziesięciu metrach wpływa rzeka Liwa (spłynięta w 2000 roku), a w Nogat ostatnio wpłynąłem w 2009 roku.

                                                                                       wejście w Nogat 2017

Dziesięć i pół kilometra dalej, wypatrzyłem rzeczkę odprowadzającą wodę z jeziora Pelplińskiego, ale tym sprzętem i dzisiaj nie jestem w stanie dopłynąć do wspomnianego jeziorka

                                                                                                 taki dopływik

Od tego miejsca upłynąłem jeszcze cztery kilometry kończąc moje tegoroczne spotkanie z Wisłą na wysokości Gorzędziej, pod tabliczką kilometrażową z liczbą 901. Według Endomondo przepłynąłem dzisiaj prawie 101 km.

I tak w czasie dziewięciu dni przepłynąłem według Endomondo , prawie 841 km. (według miar urzędowych szlaku Wisły, nieco ponad 808 km.) Do morza pozostało 40 km., a po drodze jeszcze Szkarpawa (30 km.dalej) w którą ostatnio wpłynąłem w ubiegłym roku i Martwa Wisła (dodatkowe 2 km. dalej) którą spłynąłem w roku 2005. I cóż?

                                            Kocham, to może za mocne słowo, ale Lubię Cię Wisło 😉

A dokładniejsza relacja z tego spływu, nie mówiąca jedynie o jej miniętych dopływach, do zobaczenia pod tym linkiem.