2017-02-11 Wisła

 

Mamy rok 2017 – rok Rzeki Wisły – no to cóż, trzeba by się było choć kawałek tą Wisłą przepłynąć. Toż to już jest luty.

Zima nie odpuszcza, kolejny weekendowy dzionek z pływaniem w ujemnej temperaturze jakoś mnie nie kręci. W planie jedynie Wisła, ale to blisko 5 godzin, chyba mi się nie chce 🙁 . Jest słoneczny dzień z temperaturą minus 4 stopnie C. i nagle olśnienie pomysłem żony: przecież Wisłę można płynąć nie koniecznie z Goczałkowic, można skrócić etapik i to postanawiam uczynić. Startuję pod mostem DK 933 w gminie Miedźna, na wodzie określanej mianem „niska” na wodowskazie w Bieruniu Nowym wskazującym 72 centymetry. Jest prawie trzynasta godzina.

                                                                  mało wody, sople wiszące z mostu – zima

Już na samym starcie nowe doświadczenie: spotykam gościa który co i rusz wrzuca do wody jakiś krążek uwiązany do sznurka,  wyciąga go z wody pociągając za sznureczek, znowu wrzuca i wyciąga i tak w kółko. Ciekawość nie daje mi spokoju więc pytam , czy to jakieś badania, czy inna praca. Okazuje się że gość zarzuca do wody magnes, potrafiący utrzymać ciężar nawet trzystu kilogramów, a on poszukuje metalowych skarbów. Kiedyś w taki sposób znalazł nawet jakiś pistolet. Fajnie. Żegnam się życząc udanych „połowów” i odpływam. Niska woda, śnieżne  ślady zimy na brzegach i lodowe cudeńka nad wodą, tworzą ciekawe kompozycje i widok Wisły innej niż widywanej przeze mnie na tym odcinku do tej  pory…

                                                                                                         🙂

Płynę powoli, bo płytka rzeka nie ma mocy szybkiego niesienia i obserwuje prowadzącą mnie parkę łabędzi, która z czasem dołącza do stada którego liczebność sięga 36 osobników. Na brzegu dostrzegam jeszcze jednego, ten już nigdzie nie odleci, ze schowaną szyją w skrzydłach zasnął na zawsze, a reszta stada go pilnowała 🙁 .

                                                                                                            🙁

Dalsze płynięcie bez żadnych kłopotów a w powietrzu kilkanaście kormoranów, sporo kaczek i stadko dwudziestu czapli szarych. Niestety zbyt szybkie by je uchwycić fotograficznie na brzegu 🙁

                                          To w tym miejscu doliczyłem się dwudziestu odlatujących czapli 🙂

Mijam ujście Pszczynki, następnie Gostynki i po trzech godzinkach spokojnego płynięcia, dopływam do mostu w Nowym Bieruniu dokładając do swojego licznika przebytych kilometrów kolejną siedemnastkę. Chyba to było ostatnie pływanko tej zimy, no chyba że wiosna przyjdzie szybciej niż zima się skończy i jakoś mnie skusi do zejścia na wodę 😉

Meta pod bieruńskim mostem, pod którym najprawdopodobniej uregulowano bystrze, ponieważ go nie ma 🙂

Więcej o tej wycieczce do zobaczenia tutaj.